Recenzja filmu

Wszyscy mają się dobrze (2009)
Kirk Jones
Robert De Niro
Drew Barrymore

Powrót mistrza do formy

Hollywood nareszcie przestał się bać starości i przemijania! Jeszcze do niedawna interesujące dla "Fabryki snów" były jedynie historie o pięknie i witalności. Dziś zaczęło się to zmieniać.
Hollywood nareszcie przestał się bać starości i przemijania! Jeszcze do niedawna interesujące dla "Fabryki snów" były jedynie historie o pięknie i witalności. Dziś zaczęło się to zmieniać. Filmowcy łamią już to tabu społeczne: "Schmidt", "Prawdziwa historia" czy "Choć goni nas czas" to tylko najpopularniejsze tego przykłady. W owy nurt doskonale wpisuje się "Wszyscy mają się dobrze" z Robertem De Niro w roli głównej.

Reklamowanie tego obrazu to jedna z największych pomyłek dystrybutorskich ostatnich lat. Najnowszy film Kirka Jonesa jest opisywany - przynajmniej w Polsce - jako komedia. Zwiastuny, które pokazują same humorystyczne sceny, przedstawiają obraz jako pozycję w stylu "Poznaj mojego tatę". Nawet plakat przypomina świąteczne "Miłość jest wszędzie". Niejeden widz uda się do kina z nastawieniem na rozrywkę! Tymczasem takie wyobrażenie o "Wszyscy mają się dobrze" jest jak najbardziej mylne: to nie jest propozycja na nudne niedzielne popołudnie (w zaledwie kilku momentach można się lekko uśmiechnąć), lecz porządny dramat obyczajowy, podejmujący niezwykle ważny temat!

Film jest remakiem włoskiego dzieła pod tym samym tytułem z 1990 roku. Frank (Robert De Niro), emerytowany elektryk, po śmierci żony traci kontakt z dziećmi. Aby poprawić ich wzajemne relacje, postanawia udać się w podróż po USA, odwiedzając każde z nich. Na poszczególnych etapach podróży mężczyzna zdaje sobie sprawę, że osobiste życie członków rodziny nie jest wcale tak różowe, jak by się wydawało…

Scenariusz to niby nic nowego, jednakże stanowi wartościową "odskocznię"od wszelkiego rodzaju superprodukcji amerykańskich. Historia tytułowego bohatera zmusza do refleksji na temat odizolowania osób starszych we współczesnym społeczeństwie. Frank jest skazany na samotność. Po 41 latach małżeństwa zostaje sam. Dzieci tylko czasem zadzwonią, na bezpośrednie spotkania w gronie rodzinnym z powodu nadmiaru zajęć nie mają czasu. W dodatku nie mówią ojcu wszystkiego o swoim życiu-zaś wszystko, co opowiadają, to tak
naprawdę wyidealizowany obraz, niemający wiele wspólnego z rzeczywistością. Zdanie z tytułu jest ironicznym kłamstwem. Jonesowi świetnie udało się ukazać osamotnienie bohatera. Mając wiele czasu na osobiste przemyślenia i ogromne chęci do rozmowy z dziećmi, z czasem odkrywa, że tak naprawdę nie potrafi się z nimi porozumieć. "Z matką rozmawialiście godzinami. Gdy ja podnosiłem słuchawkę słyszałem tylko: Cześć tato, jest mama?". Jest to skutek zbyt wygórowanych ambicji Franka, jego przesadnego perfekcjonizmu w podejściu do pociech - tak tłumaczą to dorosłe już dzieci. Jednakże problem w filmowej historii tkwi znacznie "głębiej" - przedstawiona sytuacja to nie tylko wina trudnego charakteru mężczyzny, ale także ciągłego izolowania go od problemów przez
najbliższych. Choć i tu można by iść nieco dalej: sam bohater wyznaje, że tak naprawdę nie słuchał żony, gdy ta chciała mu opowiedzieć o codzienności ich dzieci, nie zwracał na te kwestie uwagi. Jest to bardzo ciekawe i wieloznaczne ujęcie problemu komunikacji międzyludzkiej, zwłaszcza w rodzinie.

"Wszyscy mają się dobrze" nie byłby świetnym obrazem bez Roberta De Niro. Ten - moim zdaniem najlepszy aktor w historii - po paru latach grania w nędznych komediach przypomina swoją gigantyczną klasę. Kto chciałby uważać go za artystę, którego wielkość już wygasła, popełnia wielki błąd. Robert, mimo upływu lat, wciąż jest fenomenalny. Jego kreacja Franka, choć niewymagająca żadnych ćwiczeń czy charakteryzacji, jest najlepszą w dorobku aktora od paru lat. Doskonale oddał smutek, naiwność czy pozorną surowość, a nawet zagubienie swego bohatera.

Mimo obecności De Niro w obrazie nie znajdziemy więcej fantastycznie zagranych postaci. Reszta obsady to tylko ładny dodatek, uczniowie mistrza. Kate Beckinsale ślicznie wygląda, ale aktorsko się nie wyróżnia. Jedynie utalentowany Sam Rockwell prezentuje się bardzo dobrze - to on jest najlepszy z aktorskiej trójki grającej dorosłe dzieci Franka.

Najnowsze dzieło Kirka Jonesa można pochwalić za stronę wizualną. Piękne zdjęcia naturalnego krajobrazu Stanów Zjednoczonych, ciekawe zastosowanie retrospekcji widzianej okiem ojca w rozmowie z dziećmi sprawiają, że film nie jest trudnym dramatem psychologicznym, lecz uroczym dramatem obyczajowym, traktującym jednak o sprawach niezwykle ważnych. Warto też zwrócić uwagę na oprawę muzyczną - przyjemne pop-rockowe ballady (na czele z nominowaną do Złotego Globu najnowszą piosenką Paula McCartneya) wplatają się w filmową opowieść.

Trzeba przyznać, że jest to film sentymentalny. Historię nakręcili Amerykanie, skłonni do wzruszeń i uniesień. Życie bohaterów jest ciekawie nakreślone, momentami wieje nawet gorzką ironią na temat przemijania czy wartości moralnych. Jednocześnie możemy zauważyć, że większość tych mądrości podawana jest nam w cukierkowej formie. Rozczarowuje zakończenie, będące swoistym uspokojeniem amerykańskich obywateli. W życiu jednak nie wszystko kończy się happy endem. "Wszyscy mają się dobrze" wybija się ponad przeciętność produkcji ostatniego czasu. Czyni to dzięki świetnej, aktualnej historii (choć to tylko remake) oraz kreacji Roberta De Niro. Jest to jeden z tych filmów, które zmuszają do refleksji, a po takie pozycje zawsze warto sięgnąć…
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Wszyscy mają się dobrze" – film Kirka Jonesa będącym remakiem włoskiego "Stanno tutti bene" to jeden z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones